wręcz bez sensu. Ale życie potoczyło się inaczej. Mama przestała tkać z prozaicznych powodów. Po śmierci taty została sama i brakowało czasu na rękodzieło. Ja też wyszłam za mąż i nie interesowałam się krosnami. Krosna, na których tkała mama, z osnową jeszcze nieukończoną, zostały wyniesione i prze- leżały w stodole ponad piętnaście lat. Dopiero, gdy z mężem postanowiliśmy prowadzić agroturystykę, pojawiła się potrzeba znalezienia wyróżnika dla naszej kwatery. Sprzątaliśmy w stodole na posesji mojej rodziny i natknęliśmy się na krosna. Były zakurzo- ne, niektóre części uszkodzone. Ale płocha była nadal piekna i błyszcząca. Mąż od razu powiedział: „Nie masz tematu? To masz — tkactwo”. Ja wpadłam na pomysł, by przenieść je do naszego domu jako eksponat. Przywieźliśmy krosna, umyliśmy je, dorobiliśmy brakujące elementy, a potem wszystko złożyliśmy. Jak mama je zobaczyła to powiedziała "Dziecko, ja Ci już w tym nie pomogę, nie dam rady". Ale ja poczułam, że dam radę sama. Pamiętam, że pierwszy raz siadłam do nich bez lęku. Zaczęłam tkać i wszystko jakoś tak poszło. [M.K.] Co utkałaś jako pierwsze? [I.I.] Pierwsze były perebory, bo na krosnach została nawinięta osnowa właśnie pod tę technikę. Było jej niewiele, zaledwie na bieżnik, oddaliśmy go w prezencie. Potem zaczęłam tkać w cztery nicielnice. Zrobiłam kilkanaście dywanów w tej technice — miałam na to ogromną ochotę. [M.K.] Kto lub co stało się dla Ciebie największą inspiracją w tkactwie? [I.I.] Nie były to inne tkaczki, jak mogłoby się wydawać, ale ludzie, którzy przychodzili do mojego warsztatu. Ich zachwyt i ciekawość bardzo mnie motywowały. Pytali: „Jak Pani to robi? Jak się Pani nie myli? Jak to w ogóle działa?” A ja odpowiadałam: "To proste! Każdy potrafi tkać". Wtedy słyszałam: "Nie, no jak to każdy? Przecież to wygląda na niesamowicie skomplikowane!" Reakcje ludzi były dla mnie największą inspiracją i sprawiały, że tkactwo stawało się jeszcze większą pasją. [M.K.] Czy jest jakaś historia lub wspomnienie związane z tkaniem, które ma dla Ciebie szczególne znaczenie? [I.I.] Pamiętam, jak byłam dzieckiem i mama tkała razem z moją ciotką. Gdy ciotka przyjeżdżała pomóc, na wieczory zbierało się mnóstwo młodych — chłopców i dziewczyn. To były takie spontaniczne spotkania, które przyciągały także starsze panie, przynoszące swoje kołowrotki czy druty. Tkactwo stawało się wtedy pretekstem do rozmów, wspólnego spędzania czasu.
Dziś te dawne spotkania przypominają mi otwarte dni, które organizuję. Moje krosno nie jest jedynie muze- alnym eksponatem — wciąż przyciąga ludzi, budzi zainteresowanie i zachęca do wspólnej aktywności.
Najbardziej cieszy mnie, że dzięki tym spotkaniom wiele osób nawiązało ze sobą trwałe relacje. Dziś są znajomymi, przyjaciółmi, a nawet bliskimi koleżankami, które spotykają się już poza mną. To naprawdę mnie bardzo cieszy. [M.K.] Jaka technika tkania jest Twoją ulubioną i dlaczego? [I.I.] Najbardziej lubię tkanie wielonicielnicowe bez podsuwki. Fascynuje mnie, jak stopniowo wyłania się wzór, jakby tkanina powstawała na moich oczach.
21
Tkane Dziedzictwo Wywiady
Woven Heritage Interviews
Made with FlippingBook - professional solution for displaying marketing and sales documents online