Dwuosnowówka jest dla mnie obca. Chociaż ją tkałem nie tak dawno. Nie mam z nią emocjonalnego związ- ku, bo nigdy nie była obecna w mojej rodzinie czy regionie.
Nie mam też jednej ulubionej techniki. Lubię różnorodność i zmienność. Często zaczynam coś tkać, na przykład perebory, a potem dochodzę do momentu, że nie mogę już na nie patrzeć. Wtedy od razu przeska- kuję na coś innego. Nie wyobrażam sobie tkać ciągle tego samego. [M.K.] Skąd czerpiesz inspiracje? [E.M. ] Inspirację znajduję wszędzie. Czasem przeglądam stare zdjęcia tkanin, kap i wzorów, które udało mi się zrobić jeszcze pierwszym telefonem z aparatem w 2006 roku. Wtedy odwiedzałem tkaczki, dokumento- wałem ich prace, a teraz, po latach, oglądam te zdjęcia i odnajduję nowe pomysły. Zdarza się też, że jakiś wzór po prostu wpadnie mi w oko — widzę go i od razu wiem, że chcę go odtworzyć na krośnie. [M.K.] Jakie są największe wyzwania podczas tkania pereborów i jak sobie z nimi radzisz? [E.M.] Największym wyzwaniem dla mnie jest utrzymanie motywacji i zmuszenie się do pracy w środku tkani- ny. Zawsze początek idzie szybko. Końcówka też jest łatwa, bo już widzisz efekty i chcesz skończyć. Ale środek? To moment, kiedy przychodzi znużenie i trzeba się zmusić, by kontynuować. Jak przemęczysz ten środek, to potem już leci. Na początku, kiedy dopiero zaczynałem, często rzucałem perebory w połowie. Brakowało mi cierpli- wości, więc robiłem tylko paski pereborowe, a resztę wykańczałem wielonicielnicówką. Dopiero tkanie na zamówie- nie nauczyło mnie wytrwałości. Wiedziałem, że muszę skończyć pracę, bo ktoś na nią czekał. [M.K.] Czy masz preferencje co do kolorów i rodzajów przędzy? [E.M.] Jeśli chodzi o kolory, zauważyłem, że bardzo lubię odcienie zieleni. Często je wykorzystuję i staram się dobierać kolory klasyczne, takie jak czarny i biały. Lubię naturalne, tradycyjne barwy, które nawiązują do starych wzorów i tkanin. Inspirują mnie bogate, kolorowe połączenia, jakie można znaleźć w dawnych kapach, choć sam czasem boję się używać intensywnych kolorów. W kwestii wzorów fascynują mnie te starsze, bardziej graficzne, które przypominają zoomorficzne motywy — kury, indyki, inne zwierzęta. Są ciekawe i mają w sobie coś wyjątkowego w porównaniu do późniejszych, bardziej haftowych wzorów. Jeśli chodzi o materiały, osnowę zwykle mam bawełnianą, bo jest mocna i najlepiej nadaje się do pereborów. Len na osnowę rzadko się sprawdza, bo jest zbyt delikatny – łatwo się rwie pod napięciem i przez tarcie o deski i sznurki. Natomiast na podsuwę lubię używać lnu, bo pomaga utrzymać szerokość tkaniny i sprawia, że gotowy materiał nie faluje. Z wełną mam pewien problem – boję się moli. Poświęcasz tyle pracy na tkanie, a potem wy- starczy, że mole ją zniszczą, i cała praca idzie na marne. [M.K.] Jakie rady dałbyś osobom początkującym, które chcą nauczyć się metody pereborowej? [E.M.] Najważniejsza rada, jaką mogę dać, to taka, jaką zawsze powtarzała moja babcia: „Musisz osnuć i utkać dywan”. Nie ma drogi na skróty — trzeba po prostu zmusić się do pracy i ukończyć jeden duży projekt. Możesz tkać ten dywan miesiąc, dwa, a nawet rok, ale jeśli go skończysz, staniesz się fachowcem od pereborów. Tkanie dużego projektu uczy cierpliwości, wypracowuje mechanikę ruchów i sprawia, że ręce zaczynają działać automatycznie. Po jakimś czasie już nie myślisz o tym, co robisz — twoje ręce same wiedzą, jak ustawiać deski, jak przesuwać nitki. To jest coś, czego nie da się osiągnąć, pracując tylko nad małymi próbkami
29
Tkane Dziedzictwo Wywiady
Woven Heritage Interviews
Made with FlippingBook - professional solution for displaying marketing and sales documents online